Dobrostan polonisty

Polonista to nie zawód

Wszyscy z pewnością znamy tekst Andrzeja Waligórskiego pt. List w sprawie polonistów…  rozpoczynają go jakże znamienne słowa: Polonista to nie zawód, lecz hobby. I jakkolwiek tekst ów ma niezwykle górnolotny przekaz, wyrażający mniej więcej tyle, że poloniści, choć zaniedbani i niedoceniani, odgrywają niezwykle ważną rolę wzmacniającą poczucie tożsamości narodowej Polaków, to i tak wielu z nas nie przeczyta go raczej jako słodko-gorzki obraz naszego zawodu. Bo to zawód bardzo specyficzny. Można go porównać do choroby dwubiegunowej. Na co dzień balansujemy między poczuciem ogromnej presji oraz fascynujących wyzwań, między poczuciem niskiego prestiżu naszego zawodu a poczuciem misji i niezwykle istotnej roli, jaką mamy do spełnienia - kształtowania systemu wartości młodych ludzi. Trudzimy się w okresach wzmożonej pracy, gdy nikt z nas nie nadąża z wykonywanie obowiązków, by następnie cieszyć się długim wypoczynkiem w czasie wakacji. Tych skrajności jest w naszym zawodzie bardzo wiele, do częstych bolączek polonistów i polonistek należy dodać również fakt, że mamy obowiązek przygotować do egzaminu maturalnego wszystkich uczniów, pracując w dużych klasach z niską motywacją i to pracując na tekstach, które delikatnie mówiąc uczniów i uczennic nie zachwycają i to od nas zależy czy uczeń przeżyje podczas lekcji intelektualny wzlot czy sczeźnie z nudów… 

Czy szczęśliwy polonista to postać fantastyczna?

Poradzić sobie z tymi wyzwaniami może wyłącznie nauczyciel dostatecznie rozentuzjazmowany i dostatecznie wypoczęty zarówno psychicznie, jak i fizycznie. Dzisiaj, w czasie pandemii i edukacji zdalnej, kiedy ujawniają się liczne choroby współistniejące naszego systemu edukacji, zauważamy, że jego wydolność zależy w znacznej mierze od pojedynczego nauczyciela, który jakoś sobie radzi z przeładowanym programem nauczania, “ocenozą” i “rankingozą” oraz gigantyczną odpowiedzialnością za losy swoich uczniów i uczennic. I musi sobie z tym radzić sam, bo pomoc psychologiczna dla nauczycieli i nauczycielek lub w jakikolwiek sposób rozumiana superwizja w naszym zawodzie nie istnieje. O zaletach głośnego wyrażania swoich frustracji, o nazywaniu wprost trudności i szukaniu wsparcia w grupie pomimo krytyki przekonaliśmy się podczas ostatniego strajku nauczycieli. Pomimo braku realnych korzyści ze strajku, ten aspekt podkreśla się właśnie jako znamienny. Na całe szczęście (nomen omen) sytuacja ulega zmianie właśnie dzięki pandemii. Z ogromną radością obserwuję wysyp szkoleń oraz kursów dotyczących właśnie dobrostanu nauczycieli i nauczycielek. Jednym z takich kursów jest zapowiadany przez eduAkcję  kurs prof. Marka Kaczmarzyka, który jego treść zapowiedział w livie na Facebookowej stronie eduAkcji (https://fb.watch/2pCvnmx-Sr/).
 

Wiedza nas uratuje

Nauczyciele i nauczycielki na szczęście mają skłonność do zgłębiania wiedzy i zdaje się, że ta skłonność może okazać się jedynym ratunkiem dla zdrowia psychicznego, a przynajmniej dobrostanu. Dobrostan to subiektywna ocena własnego życia, u podstaw której leży głęboka samoświadomość siebie i swoich potrzeb. Dobrostan oznacza zarówno robienie w życiu tego, co się lubi, jak również nadawanie tym przyjemnościom głębszego sensu. Teoretycy dobrostanu to Martin Saligman, twórca psychologii pozytywnej oraz Janusz Czapliński, badacz zajmujący się między innymi szczęściem Polaków. Za Saligmanem mówiąc o szczęściu odwołujemy się to terminy PERMA, w którym zawarte są następujące elementy wpływające na dobrostan jednostki: positive emotions - pozytywne emocje, engagement - zaangażowanie, relations - relacje, meaning - poczucie sensu, achievements - osiągnięcia. Czapliński mówi zaś o szczęściu, które metaforycznie przedstawia cebula i jej warstwy - wewnątrz znajduje się genetycznie uwarunkowana wola życia, w środku ogólne poczucie zadowolenia z życia, na zewnątrz zaś obserwujemy bieżące doświadczenia, wpływające na codzienne odczuwanie satysfakcji. Dzisiaj, gdy o możliwość zachowania balansu między życiem zawodowym a prywatnym nie istnieje i niezmiernie trudno utrzymać poczucie zadowolenia z wykonywanej pracy, bo jako nauczyciele pracujący z ludźmi często dla poczucia dobrostanu potrzebujemy realnego kontaktu z żywym człowiekiem,  temat dbania o swój stan psychofizyczny okazuje się dla wielu kluczowym. Systemowe przeniesienie doświadczenia szkoły (we wszelkich aspektach) do internetu było gwarancją porażki, naprawdę nie można utrzymywać relacji z uczniami i uczennicami ani aktywizować ich pracy w systemie zdalnym tak, jak czyniliśmy to do tej pory. Ten fakt w połączeniu z niezmienioną podstawą programową, wymaganiami egzaminacyjnymi, a wręcz podręcznikami doprowadził do sytuacji, w której nauczyciele zapytani dziś (16 grudnia 2020 roku) o swoje poczucie dobrostanu na pewno nie powiedzieliby nic dobrego.

Mniej, ale lepiej

Tym, o co warto dziś - w czasie edukacji zdalnej - dbać, a co może okazać się kolejną zdobyczą tego trudnego czasu, to przenoszenie odpowiedzialności za uczenie z nauczyciela na ucznia (wspomnę tu tylko ideę Budzących się szkół). Musi się to odbyć poprzez zmniejszenie kontroli nad pracą ucznia, tak by umożliwić uczniowi swoistą autokontrolę. W praktyce oznacza to realne wprowadzenie idei odwróconej lekcji, zmniejszenie ilości  sprawdzianów i prac domowych, zwiększenie zaś ilości  zadań do wyboru, zróżnicowanych pod względem sposobu, jak realizacji, jak i treści. 

Dla nas polonistów i polonistek, którzy pracujemy na podstawie programowej ułatwiającej modyfikacje i różnorodne ujęcia, to nie powinno być zadanie trudne do realizacji. W mojej praktyce zawodowej oceny od dawna są traktowane z pewnym dystansem. Duże sprawdziany (typu pisanie rozprawek) robię rzadko, a oceny wpisuję dopiero wtedy, gdy uczniowie są z nich zadowoleni, oznacza to, że można taki sprawdzian powtarzać wielokrotnie. Często sprawdzam prace niejako “pozytywnie” - zaznaczam zdania, które są udane, trafne i poprawne - tak by uczniowie utrwalali sobie wizję tego, co potrafią napisać i powielali dobre konstrukcje. Prace domowe zadaję do wyboru - raz w tygodniu ogłaszam temat - uczniowie i uczennice wybierają w semestrze 3 tematy. Unikam w ten sposób  bycia “zawaloną” 30 takimi samymi pracami, które zazwyczaj są różnego typu wariacjami na temat tekstów znalezionych w internecie. Ocenę stawiam jedną - średnią, oceniając raczej systematyczność pracy uczniów niż ich. Jako fundamentalną zasadę swojej pracy uczyniłam czerpanie entuzjazmu z wykonywanych obowiązków i staram się pracować z uczniami i uczennicami takimi metodami, które bezpośrednio odpowiadają moim zainteresowaniom. Lubię kino, więc często wykorzystuję kontekst filmowy, interesuje się psychoterapią, więc uwzględniam w pracy elementy biblioterapii. Słowem dużą wagę przywiązuję do łączenia własnego entuzjazmu do warsztatu, tak by owym entuzjazmem dzielić się z młodzieżą.

 

Tekst ten piszę przed Świętami Bożego Narodzenia, które zostały połączone z feriami zimowymi tak, że dają nam ponad trzy tygodnie przerwy. Myślę, że wielu z nas potrzebuje dziś zadbać o swój dobrostan bardziej niż zwykle. Dziś, gdy nauczanie wygląda zupełnie inaczej, a rola nauczyciela została wyjęta z naturalnego kontekstu warto poświęcić czas na myślenie o swoich potrzebach i próbę podjęcia takich działań, które sprawią, że będziemy nauczycielami, którzy ze swojej pracy czerpią zadowolenie.